Czasami mam wrażenie, że polityka w Polsce to jedynie gra, w której emocje biorą górę nad rozsądkiem. Wydaje się, że w trudnych czasach Polacy potrafią zjednoczyć się w obliczu zagrożenia, ale gdy przychodzi czas prosperity, zaczynamy się sabotować. Czy to nie jest absurdalne? Nasza historia pokazuje, że potrafimy osiągać wielkie rzeczy, ale zawsze w cieniu lęku o przyszłość. Mimo tego, dotychczasowe osiągnięcia są naprawdę imponujące. Zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy zamiast narzekać, zaczęli bardziej wierzyć w nasz potencjał? Jakie zmiany moglibyśmy wprowadzić, aby zbudować bardziej pozytywną narrację? 🤔